Andrzej Pilipiuk: Gdzie nasza siła?

Rozwój społeczeństwa oprócz władzy formatują trzy czynniki: tradycja jako zespół norm, zwyczajów i obyczajów typowych dla danej zbiorowości, które w sytuacjach wątpliwych każą się zastanowić, jak postąpiliby nasi przodkowie; kultura odmienna od kultury sąsiadów, która przypomina o zwyczajach, prawach i obowiązkach; religia jako zbiór prawd moralnych, sankcja tradycji i fundament kultury, która tonuje bądź niweluje ewentualne tarcia pomiędzy grupami czy klasami społecznymi i hamuje samowolę władzy. Tak to działa w normalnym społeczeństwie. A u nas?

Władzę w Polsce skutkiem wynaturzeń społecznych i erozji demokracji na wielu szczeblach sprawują kanalie, przestępcy, kombinatorzy, łapownicy i oszuści. Siłą rzeczy wprowadzają oni przepisy zabezpieczające interesy własnej kasty. W tej materii niewiele zmieniło się od czasów zaborów. Urzędnik jest dla zwykłego człowieka najczęściej wrogiem, a dla społeczeństwa – pasożytem. Wiele inicjatyw upada pod ciężarem szalejącej biurokracji, obowiązkowych danin i bzdurnych przepisów.

 

Ginąca tradycja

Jako społeczeństwo posiadamy jeszcze pewną szczątkową pamięć zbiorową, jednak polska tradycja uległa już poważnej dewastacji. Porzuciliśmy wiele zwyczajów, uznawszy je za „obciachowe”. Żyjemy zupełnie inaczej niż nasi przodkowie, mieszkamy przeważnie w miastach; wiele obyczajów, zwłaszcza związanych z pracą na roli i hodowlą zwierząt, po prostu zanikło (nie pasamy, na przykład, owiec przed blokiem, zatem nie obchodzimy święta pasterzy w wigilię świętego Mikołaja…).

Wiele świąt obchodzimy w szczątkowej formie. Mało kto pamięta o dniu świętego Marcina – obchody odzyskania niepodległości przykryły całkowicie święto kościelne. O ile rogale marcińskie stopniowo wracają do łask, to już pieczona gęś w tym dniu gości na nielicznych stołach. Nie znam też nikogo, kto lepiłby albo odlewał świece w dniu świętej Łucji. Mało kto słyszał o soli świętej Agaty czy chroniącym przed chorobami gardła błogosławieństwie skrzyżowanymi świecami na świętego Błażeja. Z bogatej tradycji roku obrzędowego pozostały jakieś smętne przebłyski…

Gdy wybuchła epidemia COVID-19 wydobyłem z pudełka dziewiętnastowieczną kopię krzyża z Caravaca i powiesiłem w mieszkaniu. Krewni i znajomi byli zaskoczeni, że istnieje coś takiego. Słyszałem o jednym tylko przypadku, gdy wiejski proboszcz wystawił „karawakę” dla ochrony swojej parafii przed zarazą.

 

Lekceważona religia

W okresie zaborów i okupacji polskość przetrwała głównie dzięki wierze. Zapamiętano wielu księży, którzy czy to byli więzieni, czy oddali życie za sprzeciw wobec nieludzkich reżimów. Kościół katolicki stanowił ostatni bastion strzegący narodu przed zbydlęceniem i sowietyzacją. Ludzie Kościoła walczyli z plagami społecznymi – alkoholizmem i aborcją. Kardynała Stefana Wyszyńskiego do czasu wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową postrzegano jako duchowego przywódcę narodu, swego rodzaju interrexa.

Dziś z naszą religijnością jest coraz bardziej kiepsko. Regularnie dochodzi do ekscesów antyreligijnych i antyklerykalnych. W zasadzie trudno się dziwić, skoro nie umieliśmy zneutralizować w życiu politycznym stałej obecności i wpływów agresywnej lewicy – ponurego spadku po PRL-u. Dziś w wielu przypadkach antykościelny kurs realizuje już trzecie i czwarte pokolenie ubecząt.

Ale i sam Kościół nie ustrzegł się wielu błędów i zaniedbań. Przede wszystkim nie zdołano oczyścić struktur z ludzi na różne sposoby kompromitujących instytucję. Nie zadbano o właściwe zagospodarowanie i wykorzystanie spuścizny myśli świętego Jana Pawła II. Nie prowadzi się akcji misyjnych wewnątrz kraju – tu oddaliśmy pole świadkom Jehowy. Sytuacji nie poprawia fakt, iż przekaz płynący z Watykanu jest od lat bardzo niekonkretny, niezrozumiały, a w niektórych przypadkach ocierający się wręcz o herezję. Kościołowi powszechnemu brak silnego papieża. A w polskim Kościele brak silnych osobowości. Brak odwagi…

 

Marna kultura

Siłą naszych przodków była literatura. W okresach niewoli narodowej to poeci i pisarze dzierżyli rząd dusz, budzili ducha, wstrząsali sumieniami, przypominali czyny przodków, stawiali ważne pytania, ostrzegali i wskazywali drogę. Niestety od schyłku XIX wieku widać postępującą erozję etosu – wiek XX wprowadził na literackie salony kompletnych degeneratów. Zderzenie z totalitaryzmami w wielu przypadkach pokazało, że literaci nie są już grupą, która mogłaby odgrywać dawną rolę.

To już nie byli wieszcze ani depozytariusze ducha narodu, to już nie byli ludzie, którzy mogliby poprowadzić dokądś społeczeństwo. Wygrała mentalność czynowników. Pisarze w sporej mierze nas zdradzili.

Po „upadku” PRL-u powinien nastąpić wysyp nieprawomyślnych książek. Twórcy powinni zarzucić rynek cyzelowanymi przez lata buntowniczymi arcydziełami, hurtem powinni ujawniać się autorzy drukujący w podziemiu. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Samozwańczy królowie kultury okazali się nie dość że nadzy, to jeszcze pokryci wstydliwymi syfilitycznymi wrzodami. A kolejne pokolenie, które debiutowało już w wolnej Polsce? No cóż, nielicznych da się czytać, niektórzy przejawiają ślady jakiegoś etosu, ale en masse to kompletna żenada.

Na tym tle polska fantastyka wydaje się prawdziwym skansenem. Nie chlamy, nie ćpamy, nie epatujemy „nietuzinkowymi” zachowaniami seksualnymi. Nie udajemy też, że cierpimy straszliwe męki twórcze. Po prosu piszemy książki. Są niestrawne dla krytyków i wywołują spazmy u lewicowych oszołomów – ale podobają się ludziom.

 

Siłą rozpędu

Nasze społeczeństwo jakoś sobie jeszcze radzi. Na pół (może na ćwierć) gwizdka. Jeszcze potrafimy zadziwić świat, czego najlepszym przykładem pomoc udzielona uciekinierom z napadniętej Ukrainy. Ale to chwilowe zrywy. Brak nam codziennej pracy u podstaw, brak systematycznej budowy państwa silnego i zasobnego. Brak nam nawet wizji tego, co chcemy osiągnąć.

Pozbawione powyższych elementów konstrukcyjnych polskie społeczeństwo prze do przodu już tylko siłą rozpędu, gubiąc po drodze to, co czyniło nas kiedyś narodem wielkim, potężnym i wyjątkowym. Czy zdołamy jeszcze odwrócić ten trend i odnaleźć siebie?

 

Andrzej Pilipiuk – pisarz i publicysta, z wykształcenia archeolog, laureat nagrody literackiej im. Janusza A. Zajdla.

 

 

Zarządzaj zgodami plików cookie

Informujemy, że niniejsza strona internetowa wykorzystuje pliki „cookies”. Szczegółowe informacje na temat gromadzonych plików „cookies” znajdują się w Polityce prywatności. Użytkownik poprzez kliknięcie przycisku „Akceptuję” wyraża zgodę na przetwarzanie plików „cookies”. Użytkownik może zmienić opcje przetwarzania plików „cookies” poprzez kliknięcie przycisku „Ustawienia”, a następnie wybór plików „cookies”, na które wyraża zgodę. W przypadku klieknięcia przez użytkownika przycisku "Odmawiam" przetwarzaniu będą podlegać jedynie konieczne pliki "cookies".