Katarzyna Wozinska: Decyfryzacja to detoksykacja

Zdecyfryzować – czyli odtruć z elektroniki – musimy różne pola, ale przede wszystkim dzieciństwo. Nie oznacza to automatycznie życia bez dostępności ekranów, komputera czy smartfona w domu. Oznacza globalnie znacznie mniej, a także strefy no entry dla sprzętu cyfrowego. Dorosłych, jako tworzących warunki życia dzieci i rodziny, dotyczy to również.

– Ha, ha, ha, mama pisze artykuł o decyfryzacji na komputerze! – zaśmiał się nasz najstarszy. A i (AI?) owszem. Dziś o godzinie 20.30 w naszym domu „na chodzie” jest pięć urządzeń cyfrowych. Tak się złożyło, że i ja, i mąż piszemy pospiesznie teksty (deadline). Każde nieopodal ma swój mózg elektronowy w postaci smartfona. Maluchy śpią (szczęśliwie), a starszaki zaśmiewają się z klasyki (Bajki dla potłuczonych Kabaretu Potem) na tablecie – po małym sporze o to, co mają oglądać, autorytarnie rozwiązanym przez Mamę Wielkiego Cenzora. W skali korzystania z urządzeń cyfrowych z ekranami nasz dom leży prawdopodobnie w dziesięciu dolnych procentach pod względem zajmowania umysłów, przestrzeni i czasu.

Dlaczego trzymanie się dolnej ćwiartki ma największy sens? Na jakiej zasadzie można nazywać decyfryzacją użytkowanie interaktywnego sprzętu ekranowego z dostępem do sieci? O jakiej detoksykacji w ogóle mówimy i po co ją przeprowadzać?

 

Zajmują czy okupują?

Nie zamierzam zawracać kijem Wisły, ale trzeba powiedzieć sobie jasno: albo żeglujemy świadomie, albo unosimy się z nurtem jak śnięta ryba. Jeśli cokolwiek ma pomóc w czasach triumfu Wielkiego Brata w kieszeni każdego obywatela, to świadomość działania cyfrowego świata – a tej nie da się zdobyć raz na zawsze. Technologie rozwijają się znacznie szybciej, niż jesteśmy w stanie je poznawać i musielibyśmy ponieść klęskę, próbując utrzymać się na fali – choćby ze względu na koszty takiego wysiłku. Oddać pola jednak nam nie wolno. Jeśli w tej chwili (wieczór!) milion czy dwa miliony dzieci i młodzieży w Polsce siedzi w izolacji w ciemnym pokoju zatopionych w wirtualu – coś poszło nie tak. A siedzi tak prawdopodobnie znacznie więcej osób i jest to powszechnie ósma, dziesiąta czy dwunasta godzina w sieci w tej dobie. Temat tabu. W swoje smartfony wpatrują się całe rodziny w czasie po pracy a przed snem, który to czas w historii ludzkości służył byciu razem wspólnoty.

Więcej pieniędzy na psychiatrię dziecięcą! – krzyczą banery.

Wspaniałe, pożyteczne, zwiększające nasze możliwości i uwalniające uśpione talenty technologie komputerowe, sieć i urządzenia mobilne dysponują siłą, której nie miały dotychczasowe narzędzia wyprodukowane przez człowieka. Z bycia jedynie zajęciem dla umysłu płynnie przechodzi do jego okupacji – nomen omen jedno i drugie ujęto w źródłowym łacińskim occupare. Największemu wpływowi ulegają umysły najbardziej podatne – neurorozwojowe prawidłowości jasno wskazują, że muszą to być najmłodsi i najintensywniej się rozwijający. W wirtualnej rzeczywistości dorośli się gubią, a dzieci i młodzież zwyczajnie toną.

Nie dzieje się to przez przypadek. Ot, strzał dopaminy pobudzający w mózgu układ nagrody – nic innego niż przy grze w szachy czy zjedzeniu smacznego obiadu – naturalna sprawa. Bynajmniej. Nad wzmacnianiem przywiązania dziecka do ekranu, windowaniem jego zaangażowania emocjonalnego, przedłużaniem czasu użytkowania aplikacji i nieustannego pobudzania chęci powrotu do gry pracują tysiące specjalistów. Świat cyfrowy pod względem oferowanych przyjemności to wyrafinowana pułapka na muchy – ktoś ją taką czyni i ulepsza jej możliwości pod tym względem.

 

Skala zniszczenia

W dniach wchodzenia do szkół laptopów dla czwartoklasistów dysponujemy już ogromnym zasobem danych, jak cyfryzacja ogranicza i zaburza rozwój dzieci. Jasne, że da się wskazać funkcje psychiczne, które gry akurat rozwijają (jak rotacje umysłowe, refleks, widzenie peryferyjne, spostrzegawczość, analiza ryzyka, myślenie strategiczne). Jednak pozytywny efekt widać przy nieprzekraczaniu dwóch godzin gry dziennie – przez nastolatka. Im mniejsze dziecko, tym ten czas powinien być krótszy. W wieku przedszkolnym, a już zwłaszcza podczas poprzedzającego go „pierwszego tysiąca dni” gier nie powinno być wcale, a bajki dobrze ograniczyć do minimum typu odcinek Krecika kilka razy w tygodniu.

Prezenty typu tablecik, telefon, konsola są zabójcze dla mózgu, który powinien intensywnie, w ruchu, sensorycznie poznawać realny świat wypełniony konkretami. Dla dwulatka godzina przelewania wody na plaży „z pustego w próżne” jest kilkukrotnie bardziej rozwijająca i angażująca różne części mózgu niż godzina super-chruper edukacyjnej aplikacji. Zaskoczeni?

Szkoły elitarne, szkolnictwo w krajach, które lubimy uznawać za przykład (Skandynawia) cenią klasyczne nauczanie lub wracają do niego po wnioskach z cyfrowego eksperymentu. Papier i ołówek, dyskusja, wykład, lektura, cicha praca okazują się o wiele skuteczniejsze edukacyjnie, w tym pod względem stymulowania naszego najważniejszego zasobu: myślenia.

– Ale ty jesteś odklejony! Kto dzisiaj nie ma smartfona? – usłyszał nasz szóstoklasista (właściciel „dziadkofonu” bez dostępu do internetu) od kolegi. Odklejony – w sumie proporcjonalnie do tego, jak jego kolega jest… przyklejony. W tym świetle to drugie zdecydowanie jest gorsze. Nie chodzi nawet o bardziej skomplikowane zjawiska związane z manipulowaniem użytkownikiem i jego preferencjami, tworzenie baniek informacyjnych, hejt, pornografię czy propagandę. Od nadmiaru elektroniki cierpi fizjologia (fizjoterapeuci, ortopedzi, urolodzy – to niestety zawody przyszłości).

Psychologicznie również wygląda to nieciekawie. Funkcje uwagowe (selektywność, wytrwałość), pamięć, kontrola emocjonalna, inteligencja społeczna, uczuciowość wyższa, wiedza o świecie, kreatywność, odporność psychiczna, jakość snu, lękowość, i tak dalej, pogarszają się wraz z czasem ekspozycji na światło sprzętu cyfrowego, wraz z niskim wiekiem początku korzystania, wraz z używaniem go niezgodnie z zegarem biologicznym, wraz z bodźcowaniem alertami w dzień i w nocy. Mamy przesłanki z samego źródła (badania wewnętrzne Facebooka), że media społecznościowe szczególnie zaburzają psychikę dziewcząt, podobnie jak uzależnienie i ryzykowne użytkowanie gier eliminuje z gry głównie chłopaków.

Zatem warto od razu ustawiać sprawę i trzymać gardę, poszerzając wiedzę własną i rodziny na temat dobrego i złego korzystania z cyfrowego świata. Dobre – jak protagoniści w westernach – oznacza brak naiwności i pewną surowość zasad, wynikające z poważnego traktowania zagrożeń.

 

Racjonalna strategia

Decyfruj – oznacza wycofuj się z używania urządzeń cyfrowych w stosunku do tego, co robi się powszechnie. Dokonaj wraz z rodziną przeglądu waszych zachowań cyfrowych do analogowych. Wracajcie do świata analogowego – zadomówcie się w nim na powrót, bo jest on bazowy. Jak? Przykłady można mnożyć, ale najłatwiej użyć własnych wspomnień z lat przed rokiem 2000 jako punktu odniesienia. Urządzenia cyfrowe niech mają swoje miejsce w szeregu, zgodnie z tym razem akceptowalną zasadą wszystko jest dla ludzi – o ile wszystko ma swój czas.

Niech w waszym domu będzie przestrzeń i czas, do których nie wchodzi sprzęt – nietknięte nim terytoria, dzięki którym można odpocząć i zaznać rzeczywistości. Jak stół, przy którym spożywacie wspólne posiłki, jak łazienka. Jak rodzinny wieczór w salonie. Czekajcie na przystankach, w poczekalniach i spędzajcie podróż bez internetu – rozmawiając, obserwując otoczenie. Czytajcie papierowe czasopisma. Dbajcie o doświadczanie rzeczywistości, bycie na powietrzu, spacer, ruch, sport nie outsorcingowane jedynie do „zajęć pozalekcyjnych”.

Rozwijając dziecko, pomyślcie najpierw o sesjach szachowych w realu, nie w wirtualu. Nie wpuszczajcie telefonu i komputera do sypialni, wyproście je, jeśli stały się elementem waszego rytuału zasypiania. Jeśli wasze dziecko rysuje – niech robi to najpierw z ołówkiem w dłoni, nie na tablecie graficznym – niech rysuje świat, a nie jego przedstawienia na ekranach.

Czytajcie dzieciom, nie poprzestając na audiobookach. Niech waszego życia nie ustawiają aplikacje, nie cedujcie na nie każdego zadania od przeliczenia sumy wydatków, przez wytyczenie każdego szlaku, po ustawienie diety. Poszukujcie odpowiedzi na pytania w źródłach na półce, nie jedynie w wyszukiwarce.

Nie pozwólcie tonąć nastolatkom – czas dla siebie nie równa się połowie życia w izolacji, w ciemności, w transie.

I patrzcie sobie w oczy.

 

Katarzyna Wozinska – psycholog i terapeutka, dyrektor ośrodka Słowo – Psychologia z duszą, żona, matka pięciorga dzieci, prowadzi edukację domową.

 

 

Zarządzaj zgodami plików cookie

Informujemy, że niniejsza strona internetowa wykorzystuje pliki „cookies”. Szczegółowe informacje na temat gromadzonych plików „cookies” znajdują się w Polityce prywatności. Użytkownik poprzez kliknięcie przycisku „Akceptuję” wyraża zgodę na przetwarzanie plików „cookies”. Użytkownik może zmienić opcje przetwarzania plików „cookies” poprzez kliknięcie przycisku „Ustawienia”, a następnie wybór plików „cookies”, na które wyraża zgodę. W przypadku klieknięcia przez użytkownika przycisku "Odmawiam" przetwarzaniu będą podlegać jedynie konieczne pliki "cookies".