Adam Kowalik: Nieznanemu żołnierzowi…

Grób Nieznanego Żołnierza, którego setna rocznica powstania właśnie mija, to miejsce niezwykle ważne dla Polaków. Poprzez stałą wartę honorową oraz celebracje w święta narodowe i wojskowe wyrażamy naszą wdzięczność dla żołnierzy, którzy poświęcili swoje życie, byśmy mogli żyć w niepodległym kraju.

Idea grobu nieznanego żołnierza narodziła się po pierwszej wojnie światowej, gdy rodziny z rosnącym niepokojem – i ostatecznie nadaremno – czekały na powrót synów, mężów i ojców albo przynajmniej na informację, gdzie znajdują się ich groby. Ale w bitwach, podczas których na ograniczonym terenie ginęły setki tysięcy żołnierzy, służby tyłowe nie nadążały z identyfikacją, spisywaniem i grzebaniem poległych w odrębnych mogiłach. Zwłaszcza że po niektórych pozostawały zaledwie strzępy ciał. Wystarczy zwiedzić kazamaty Ossuarium Douaumont w pobliżu Verdun, zawierające kości stu trzydziestu tysięcy anonimowych żołnierzy francuskich i niemieckich zebrane z pola bitwy, aby się przekonać, że zapewnienie wszystkim godnego pochówku było zadaniem niemożliwym do zrealizowania. Dziś, gdy potrafimy odczytać kod DNA, identyfikacja nawet najmniejszych szczątków ludzkich stała się łatwiejsza.

Gdzie więc zapalić świecę? Gdzie się zamyślić nad losem poległych i gorzkim losem własnym, gdy serce rozdziera przeraźliwa pustka, a dusza skowyczy z bólu po stracie bliskiego? Na murach świątyń parafialnych i na cmentarzach pojawiały się tablice z dziesiątkami, czasem setkami nazwisk tych, co wyszli z domu na wezwanie ojczyzny i już do niego nie wrócili.

 

Ku pamięci bezimiennych

26 listopada 1916 roku na cmentarzu w Rennes padła z ust François Simona, prezesa stowarzyszenia Souvenir Français propozycja, by w paryskim Panteonie pochować jednego z grona nieznanych obrońców Francji poległych podczas toczącej się Wielkiej Wojny.

Realizacja pomysłu musiała jednak poczekać do końca wojny, a nawet dłużej, bo do podpisania traktatu wersalskiego. Z okazji wielkiej parady zwycięstwa w Paryżu postawiono obok Łuku Triumfalnego imponujących rozmiarów pomnik mający uczcić wszystkich Francuzów poległych podczas działań wojennych. Niestety, wykonany z nietrwałych materiałów stanowił zaledwie doraźny gest pamięci.

Podobną konstrukcję z drewna, gipsu i płótna wystawili Brytyjczycy (również z okazji parady zwycięstwa), jednak ogromna popularność pomnika umiejscowionego przed budynkiem ministerstwa spraw zagranicznych w Whitehall (odwiedziło go ponad milion osób) skłoniła rząd Jego Królewskiej Mości do zastąpienia prowizorki kamiennym cenotafem. Ponadto zapadła decyzja, by ciało jednego z żołnierzy spoczywających bezimiennie na cmentarzu wojennym we Francji, przewieźć do Londynu i pochować w westminsterskiej kolegiacie Świętego Piotra. Nieznany poległy spoczął tam 11 listopada 1920 roku.

Francuzi zaś powrócili do idei François Simona. Zdecydowano jednak, że nieznany obrońca kraju spocznie nie w Panteonie, ale pod Łukiem Triumfalnym. Tam też 28 stycznia 1921 roku zostały pochowane niezidentyfikowane szczątki wydobyte z jednej ze zbiorowych żołnierskich mogił.

Idea okazała się bardzo popularna. Wkrótce groby i pomniki nieznanych obrońców ojczyzny zaczęły powstawać w innych państwach, które uczestniczyły w Wielkiej Wojnie. 4 listopada 1921 roku nastąpił uroczysty pogrzeb nieznanego żołnierza w Rzymie, który spoczął w tak zwanym Ołtarzu Ojczyzny na zboczu Kapitolu. 11 listopada tegoż roku podobna uroczystość miała miejsce w USA, na Cmentarzu Narodowym w Arlington. Niemcy własny pomnik odsłonili w Berlinie dopiero w roku 1931.

 

W Pałacu Saskim

Pomysł znalazł swoich zwolenników także w Polsce. Zrazu nieśmiałe inicjatywy upamiętnienia poległych przez urządzenie symbolicznego grobu w warszawskiej katedrze Świętego Jana nie przyniosły rezultatu. Dopiero anonimowe umieszczenie symbolicznej płyty u stóp pomnika księcia Józefa Poniatowskiego na placu Saskim zmobilizowało władze państwowe do spełnienia w tym względzie oczekiwań społecznych domagających się godnego uczczenia bohaterów wojen o niepodległość w latach 1914–1921. Poprzez losowanie wyłoniono nekropolię wojskową, z której miało pochodzić ciało poległego: Cmentarz Łyczakowski we Lwowie.

29 października 1925 roku z grobu na Cmentarzu Orląt ekshumowano trzy ciała. Matka żołnierza poległego w krwawej bitwie pod Zadwórzem Jadwiga Zarugiewicz wskazała jedną z trzech trumien. Zawierała ona szczątki żołnierza w polskim mundurze. Miał strzaskaną czaszkę i udo. Po przetransportowaniu trumny do Warszawy 2 listopada w Dzień Zaduszny 1925 roku nastąpił uroczysty pogrzeb. Trumna spoczęła w centralnej części kolumnady Pałacu Saskiego. Żołnierze Wojska Polskiego mieli odtąd pełnić przy niej wartę honorową.

Pałac Saski został wysadzony w powietrze przez Niemców w ramach zrównywania Warszawy z ziemią w grudniu 1944 roku. Ocalał fragment arkad przy grobowcu, który przysypały gruzy wyższych partii kolumnady. Po wojnie gruzy Pałacu Saskiego usunięto, a Grób Nieznanego Żołnierza podczas renowacji otrzymał formę pseudoruiny, niezwykle przemawiającą do wyobraźni i nadającą pomnikowi nowy kontekst.

 

Pamiątki hekatomby

Groby nieznanych żołnierzy uzmysławiają nam ofiarność i męstwo poległych, ale także bezmiar chciwości i pychy rządzących państwami i armiami. Choć konflikty międzyludzkie, międzyplemienne czy międzypaństwowe są stare jak świat, to jednak szaleństwo pierwszej, a potem drugiej wojny światowej przewyższa pod tym względem wszystko, co było wcześniej. Jak to możliwe, że po doświadczeniach kampanii 1914 roku, gdy zamarły fronty, a kolejne próby ich poruszenia kosztowały życie setek tysięcy ludzi, rządy nie poszły po rozum do głowy, lecz kontynuowały wzajemną rzeź obywateli. Butnie odrzucając wysiłki Ojca Świętego Benedykta XV, który niestrudzenie nawoływał do natychmiastowego zawarcia pokoju bez odszkodowań, niczym nałogowi hazardziści politycy i generałowie wysyłali na śmierć kolejne roczniki poborowych i rezerwistów z nadzieją, że w końcu się uda, że obrona przeciwnika pęknie i losy wojny się odwrócą.

Szczególnie odrażające były rachuby przywódców Rzeszy Niemieckiej, kalkulujących na chłodno, że ogromne straty własne pociągną za sobą liczniejsze lub podobne ofiary w szeregach wojska francuskiego, a o ile dysponujące dużymi zasobami ludzkimi Niemcy stać na takie ubytki, o tyle przeżywająca kryzys demograficzny Francja straci w końcu możliwość zasilania frontu nowymi rekrutami. Skutek zaś był taki, że kilkanaście miesięcy później żadna z walczących stron nie była w stanie rozstrzygnąć konfliktu na własną korzyść. O zwycięstwie aliantów zadecydowało włączenie się Amerykanów do walki po ich stronie.

Choć niektóre państwa odczuły w końcu satysfakcję ze zwycięstwa, jego skutki były opłakane. Wielonarodowe Austro-Węgry przestały istnieć, Rosja wpadła w otchłań rewolucji, Francja i Wielka Brytania osłabły ekonomicznie i mentalnie, a nadwyrężone ruchawkami komunistycznymi Niemcy pogrążyły się w kryzysie ekonomicznym i moralnym, z którego wyrósł narodowy socjalizm. Bezsprzecznym rezultatem konfliktu z lat 1914–1918 była druga wojna światowa i kolejne miliony ofiar, które pociągnęła za sobą.

Potomkowie poległych byli i są im wdzięczni, że spełniając patriotyczny obowiązek oddali życie za ojczyznę. Nieporównanie większą radość czuliby jednak, gdyby wojna się zakończyła, zanim zamieniła się w hekatombę.

Gdy patrzy się na te sprawy z perspektywy ponad wieku, biorąc pod uwagę depopulację i dechrystianizację Europy Zachodniej, tym bardziej żal bohaterskich mężczyzn i kobiet, których życie zmarnowano w imieniu wydumanych interesów mocarstw.

 

Adam Kowalik – redaktor naczelny „Przymierza z Maryją dla Przyjaciół”, historyk, regionalista, samorządowiec.

 

 

Zarządzaj zgodami plików cookie

Informujemy, że niniejsza strona internetowa wykorzystuje pliki „cookies”. Szczegółowe informacje na temat gromadzonych plików „cookies” znajdują się w Polityce prywatności. Użytkownik poprzez kliknięcie przycisku „Akceptuję” wyraża zgodę na przetwarzanie plików „cookies”. Użytkownik może zmienić opcje przetwarzania plików „cookies” poprzez kliknięcie przycisku „Ustawienia”, a następnie wybór plików „cookies”, na które wyraża zgodę. W przypadku klieknięcia przez użytkownika przycisku "Odmawiam" przetwarzaniu będą podlegać jedynie konieczne pliki "cookies".