Wśród katolików stopniowo, lecz stale wzrasta zainteresowanie Pismem Świętym. Jest to oczywiście pokrzepiający znak. Zainteresowanie Biblią to zainteresowanie źródłem Objawienia, co wskazuje na fakt, że coraz większa liczba wiernych pragnie przeżywać swoją wiarę dogłębnie i świadomie.
Z rosnącym zainteresowaniem Pismem Świętym niestety nie zawsze idzie w parze właściwa umiejętność posługiwania się świętą księgą. Niejednokrotnie katolicy, choć czytają Pismo Święte, czynią to w sposób nie katolicki, lecz protestancki. Wynika to, jak się wydaje, z faktu, że w kręgach protestanckich, marginalizujących Tradycję, Pismo jest jedynym fundamentem. Z tego względu cieszy się ono tam wielkim zainteresowaniem, co sprawia, że także katolicy, zainspirowani protestantami i ich znajomością Biblii, starają się od nich czerpać. Niestety jednak wypaczona lektura Pisma Świętego może prowadzić do zniekształceń wiary. Warto zatem uświadomić sobie, jakie trendy w praktyce lektury biblijnej nie respektują zasad katolickich.
Biblia dla mnie?
Pierwszym z błędów, bardzo rozpowszechnionym, jest lektura na wskroś indywidualistyczna. Wielu wierzących czyta Pismo Święte tak, jakby było zaadresowane bezpośrednio do nich. Pomijają zatem cały kontekst historyczny i eklezjalny, a poszczególne perykopy czy wersety chętnie interpretują, jakby powstały one na dzień dzisiejszy, jako odpowiedź na nurtujące ich pytania. Oczywiście może być tak, że jakiś problem dotykający nas jest bardzo powszechny i w Piśmie możemy znaleźć uniwersalne zasady wiary czy reguły etyczne pozwalające nam w duchu Chrystusowym przeżyć konkretny problem. Kiedy jednak ktoś wyciąga z lektury Pisma Świętego wniosek, że Bóg chce dzisiaj, aby wybrał się w góry, ponieważ natknął się na fragment, w którym Bóg wzywa Elizeusza, by udał się na Bożą górę Horeb, jest to niewątpliwie nadinterpretacja.
Cały artykuł przeczytasz w 107. numerze pisma Polonia Christiana!